Przed samymi świętami ostaliśmy dość przykry prezent w postaci wyniku rezonansu, który nie nastrajał optymizmem, ani też nie mobilizował do działań, a tym bardziej przygotowań do świąt. Dzieciństwo jednak ma to do siebie że wszystko jest takie szczere, niewinne, spontaniczne... Kuba nie wiedział, co się dzieje dlaczego jestem smutna i płaczę, ciągle dopytywał kiedy będą święta i kiedy zaczniemy przygotowania. Wprawdzie ciężko mi było zapomnieć o faktach z przed kilku dni wpaść w wir porządków i przygotowań świątecznych, ale Kuba nie dawał za wygraną. Pomyślałam nie mogę mu tego zrobić, niech ma tą radość, w końcu tyle dziecińswamu uciekło, kto wie ile jeszcze wspólnych świąt przed nami. I choć łzy lecą na samą myśl o tym, fakty niestety mówią same za siebie, choć ciężko się o tym mówi , pisze.....
A oto moja nieoceniona pomoc w kuchni
mistrz w krojeniu sałatki
a teraz przystępujemy do robienia pisanek
i gotowe
i wielkie szykowanie koszyka
a teraz trochę słodkości
i wreszcie nadszedł długo wyczekiwany dzień, śniadanie wielkanocne, tu też nie zabrakło mojego pomocnika. Kuba jak tylko otworzył oczy pytał, czy to dziś są święta, kazał odstroić się w koszulę i krawat i w wielkiej euforii przystąpił do pomocy przy przygotowywaniu śniadanka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz