Luty minął Kubie trochę na chorowaniu, trochę na turnusowaniu, trochę na wyjazdach związanych rzecz jasna z wizytami lekarskimi. O wizycie w Poznaniu pisałam wczoraj,14. lutego byliśmy też na onkologii przepłukać dojście centralne Kuby oraz spotkać się z panią psycholog współpracującą z oddziałem onkologii, która miałaby wypowiedzieć się obiektywnie na temat stanu zdrowia Kuby, jego dysfunkcji spowodowanych chorobą podstawową oraz rokowań i postępowania dotyczącego edukacji naszego syna. Na dzień dzisiejszy dysponuję już pisemną opinią od pani psycholog, ale tym tematem zajmę się w kolejnym poście. W lutym byliśmy też w Łodzi w szpitalu Centrum Zdrowia Matki Polki u neurologa. Luty był zatem bardzo aktywny, w marcu natomiast wydawało się, że wszystko wróciło na właściwe tory. Kuba wreszcie wyzdrowiał, wrócił do przedszkola i wpadł w rytm stałych obowiązków, przedszkole po przedszkolu rehabilitacja wg starego planu 2 razy w tygodniu u pani Mileny, raz w środy 1,5 godz prywatnie z ciocią Małgosią i w weekendy wyjazd do wujka Pawła na 3 godz rehabilitacji ruchowej- też prywatnie, do tego logopeda i pedagog raz w tygodniu. Dni mijały nam zatem szybko, Kuba trzymał się dzielnie , nie chorował, a w przedszkolu trwały przygotowania do przedstawienia wielkanocnego w którym brały udział dzieci z grupy Świerszcze, czyli z Kuby grupy. Kuba też był aktorem wraz z dziewczynką mówił wierszyk, razem z dziećmi śpiewał piosenki, tańczył, był bardzo podekscytowany i zaangażowany swoją rolą- w końcu był to jego debiut, występował na scenie pierwszy raz w życiu. Dzieci w przedszkolu codziennie miały próby, Kuba bardzo to przezywał codziennie przy śniadaniu powtarzał wierszyk, aż wreszcie nadszedł dzień przedstawienia. Wszystko wypadło bardzo dobrze, patrzyłam na moje dziecko mając łzy w oczach, zawsze w takich chwilach stają mi przed oczami te wszystkie ciężkie i trudne momenty, diagnoza i leczenie, ciągła walka i niewiadoma co będzie jutro, śmierć kolegów z sali szpitalnej i pytanie co dalej. W takich chwilach człowiek docenia jak wielki prezent dostał od życia. Tak tez było niewątpliwie tamtego dnia patrzyłam na Kubę takiego zaagażowanego, przejętego, pełnego energii, śpiewającego piosenki, a nawet tańczącego w głebi duszy dziękowałam Bogu za to, co dostaliśmy od życia, nawet nie przeczuwając ,że za 2 dni nastąpi zwrot akcji o 360 stopni.Oto mała fotorelacja z przedstawienia mojego skarba
Kubuś od 7 lat walczy z guzem mózgu- glejakiem nerwu wzrokowego. We wrześniu 2013 r. nastąpiła wznowa choroby. Możliwości leczenia w Polsce wyczerpały się. Ogromną szansę uratowania naszego dziecka dał nam neurochirurg z Tubingen, który zakwalifikował Kubę do częściowej resekcji guza. Ta szansa kosztuje 38.764 Euro. Prowadzimy najtrudniejszą walkę- walkę o ŻYCIE NASZEGO DZIECKA. Prosimy, pomóżcie nam ją wygrać, bo Kubuś musi żyć!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz