U nas na razie bez większych zmian i tych pozytywnych i tych na gorsze. Generalnie dzień jak co dzień, pobudka bladym świtem, leki, śniadanko i rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę, Kuba do przedszkola, my do pracy. A pózniej to tylko bieg, szybko trzeba odebrać Kubę i pędzić po południu na rehabilitację. Kuba już nawet nie protestuje, wsiadając do samochodu pyta tradycyjnie gdzie teraz jedziemy, wie, że na pewno nie będzie to powrót do domu i beztroskie zabawy, tylko niestety ciężka praca. Poniedziałki mamy zarezerwowane na wyjazdy kontrolne i badania na onkologii. Wtorek, środa, czwartek rehabilitacja ruchowa, logopeda, pedagog, w czwartki dodatkowo hipoterapia i wracamy póznym wieczorem do domu, zazwyczaj jest to godzina 18/19, od razy przystępujemy do kolacji, leków, kąpieli trzeba iść spać, ponieważ następnego dnia o 6 pobudka do przedszkola i mamy koniec tygodnia w piątkowe popołudnie łapiemy oddech, żeby w weekend ruszać do kolejnej pracy w Zazdzierzu i tak mija nam weekened nie wspominając jeszcze trzeba coś zrobić w domu, wszędzie biegniemy i patrzymy na zegarek. Podziwiam mojego małego smyka, który tak na prawdę jest jeszcze dzieckiem, a właściwie nie ma czasu nim być. Czasami sięgam wspomnieniami do mojego beztroskiego, wspaniałego dzieciństwa i żal mi, że Kuba nie ma nie czasu, ale doskonale wiemy, ze tak musi być, że wszystko dla jego dobra i trzeba szanować stan jaki jest
Niebawem wizyta na onkologii i kontrolny rezonans, pokazujący stan, jaki zaszedł od ostatniego badania, czy wydarzyło się coś pozytywnego z guzem, bo przecież negatywnych informacji nie bierzemy pod uwagę. No tak- stresujemy się bardzo, tylu naszych znajomych wciąż się leczy, a tym , którym pozornie się wydawało, że wygrali z tym potworem już wróciła na onkologię i rozpoczęła kolejny etap leczenia, nie wspominając o tych, których dzieci dołączyły do grona aniołków. Dlatego to badanie to bardzo ważny dzień, dzień pełen pytań i emocji. Chcemy wierzyć, że wynik będzie dobry jak to ostatnio bywało, a może nawet lepszy i tego się trzymamy a Wy kochani trzymajcie kciuki- koniecznie 22. pazdziernika
Kubuś od 7 lat walczy z guzem mózgu- glejakiem nerwu wzrokowego. We wrześniu 2013 r. nastąpiła wznowa choroby. Możliwości leczenia w Polsce wyczerpały się. Ogromną szansę uratowania naszego dziecka dał nam neurochirurg z Tubingen, który zakwalifikował Kubę do częściowej resekcji guza. Ta szansa kosztuje 38.764 Euro. Prowadzimy najtrudniejszą walkę- walkę o ŻYCIE NASZEGO DZIECKA. Prosimy, pomóżcie nam ją wygrać, bo Kubuś musi żyć!
Witam Panią i oczywiście Kubusia bardzo ładny film Przesyłam pozdrowienia
OdpowiedzUsuń