Mija tydzień od kolejnej złej wiadomości, jaką otrzymaliśmy w sprawie leczenia Kuby. Rezonans magnetyczny pokazał, że chemioterapia, którą Kuba był leczony od pierwszego tygodnia pazdziernika 2013 roku, nie działa w stopniu zadowalającym. Wprawdzie rezonans z lutego zobrazował delikatną remisję , ale ostatni wykazał, że guz niestety rośnie. Jak się domyślacie nie na takie wiadomości czekaliśmy. Zmiany są małe proporcjonalnie do wymiarów guza i do danych z września 2013 ,kiedy to zwiększył swoją objętość trzykrotnie, niemniej jednak rośnie tzn, że organizm powoli uodparnia się na leczenie. Chemioterapia jest dla nas jedyną i ostatnią alternatywą leczenia. Niestety wyczerpaliśmy już dużo możliwości leczenia chemią od początku naszej walki. Co dalej zapytacie?????? Otóż nic, zmieniono chemię, tym razem będzie to Vinorelbina podawana w schemacie 3 tygodnie chemii cyklicznie podawanej raz w tygodniu, trzy tygodnie przerwy itd. Po takich dwóch kuracjach, czyli za ok 3 miesiące kolejny MR. Tym razem już nie wiążę nadziei, nie łudzę się, nie wierzę. Tym razem boję się bardziej niż dotychczas. Boję, że czas dobiega końca, że dobra passa się skończyła, że za chwilę skończą się możliwości leczenia i że usłyszymy to, co żaden rodzic słyszeć nie chce. Dotychczas chemioterapia przynosiła fenomenalne efekty leczenia. pierwszy etap leczenia w latach 2009-2010 pokazał, że guz zmniejszał się na centymetry , teraz generalnie stoimy w miejscu. A leczenie, któremu Kuba był poddawany w tamtych latach to nic nieznaczący epizod ponieważ guz i tak ma takie same rozmiary jak, wtedy, gdy zaczynaliśmy walkę. Czasami mam wrażenie, że to walka bez sensu, walka z wiatrakami, walka bez szans na wygraną. tyle wyjazdów, wyrzeczeń, poświęceń, nadziei i kiedy zbliżaliśmy się dużymi krokami odliczając dzielące nas tygodnie do zakończenia leczenia okazuje się, że nie tym razem, że guz pokazał, że to on rządzi i decyduje. Leczenie nową chemią zaplanowano do czerwca 2015, cóż za perspektywa prawda????? A efekty, zobaczymy, wszystko jest sprawą indywidualną, nie wiemy jak guz zareaguje na leczenie nową chemią, pozostaje jedynie mieć nadzieję.........
Kubuś od 7 lat walczy z guzem mózgu- glejakiem nerwu wzrokowego. We wrześniu 2013 r. nastąpiła wznowa choroby. Możliwości leczenia w Polsce wyczerpały się. Ogromną szansę uratowania naszego dziecka dał nam neurochirurg z Tubingen, który zakwalifikował Kubę do częściowej resekcji guza. Ta szansa kosztuje 38.764 Euro. Prowadzimy najtrudniejszą walkę- walkę o ŻYCIE NASZEGO DZIECKA. Prosimy, pomóżcie nam ją wygrać, bo Kubuś musi żyć!
Brak mi słów Kochani,ale myślami jestem z Wami. Kuba musi wygrać tą walkę!!!
OdpowiedzUsuń