Witajcie kochani,
dawno nic nie pisałam i to nie dlatego, że robiłam wielkie przygotowania świąteczne, te jak zawsze zeszły na ostatni plan. Chylę czoła , tak wiele Wam tu wszystkim zawdzięczam , a nie zdążyłam nawet złożyć Wam życzeń świątecznych, nie zdążyłam zadzwonić, wysłać smsa.............
27 marca Kuba dostał kolejną chemię i nawet pierwsze dwie doby czuł się nie najgorzej kryzys przyszedł w sobotę wymioty, senność, ale to normalna reakcja po chemii- tak sobie to tłumaczyliśmy, dolegliwości ustapiły, ale w poniedziałek Kuba był nadal bardzo słaby, dużo spał. Wszystko zbiegło się w czasie, ponieważ w niedzielę 30 marca mały obudził się z potworną infekcję, gil do pasa, kichający , prychający, nie trzeba było długo czekać we wtorek Kuba zagorączkował, we wtorek też mnie nie wiem jak nie wiem skąd dopadła jelitówka . w środę poszliśmy do lekarza w Łowiczu. Pani doktor stwierdziła infekcję gardła i zaleciła antybiotyk. W tej sytuacji chemia 3 kwietnia nie odbyła się. W czwartek Kuba zaczął bardzo wysoko gorączkować, wymiotować ( tym razem to nie powikłanie po chemii tylko zaraziłam go jelitówką). Oznak infekcji górnych dróg oddechowych było niewiele , jedynie delikatny kaszel. Najgorsze były wymioty i gorączka, ten stan trwał do soboty. Kuba wymęczony nic nie jadł, wyglądał dramatycznie, podkrążone oczęta , zero posiłku przez cztery dni i brak sił, taki totalny brak sił, że aż serce kroiło się jak patrzyłam, do toalety szedł po ścianie, za kilka dni doszła n biegunka. Kuba bardzo malutkimi kroczkami dochodził do siebie, opryszczka zaatakowała jego usta, wciąż brakowało mu sił na chodzenie, zabawę, leżał, dużo spał, usypiał nam nawet przy talerzu jedząc kolację. Kolejną chemię również przesunięto, jego stan był nie pozwalał na zaaplikowanie mu kolejnej dawki.. Antybiotyk zakończył się 9 kwietnia a Kubie nadal nie wracały siły, ciągle pokładał się, był słaby, w dzień spał, mało jadł i skarżył się na ból głowy. Te wirusy są niebezpieczne dla zdrowego człowieka, a co dopiero, dla dziecka osłabionego chemioterapią, dla dziecka z niską odpornością. ale powoli dzień po dniu zaczynał cokolwiek jeść, siły stopniowo, bardzo mozolnie wracały
tak na prawdę wróciły dopiero w środę 16 kwietnia, dzień przed planowaną chemią. 17 kwietnia ruszyliśmy do Warszawy. Nie ukrywam bałam się tego dnia, Kuba nie był jeszcze w idealnej formie a kolejna dawka chemii z tak poważnym osłabieniem budziły duży niepokój. Ale udało się, młody zregenerował siły i powiedział stop, święta spędzamy w domu. Ostatnia dawka chemii przeszła zupełnie bezboleśnie, nic nie bolało, ani brzuszek ani nie było wymiotów, osłabienia, forma na piątkę. jak się domyślacie były to zatem szczęśliwe dla nas święta, spędzone w rodzinnym gronie, ale o tym w kolejnym poście, może jutro,może pojutrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz