witajcie kochani,
w miniony czwartek zaczęliśmy kolejną walkę, wróciliśmy do miejsca o którym wiele ludzi nie chce nawet słuchać. Pierwsze koty za płoty..... Kuba będzie przyjmował raz w tygodniu chemię o nazwie winblastyna . Lekarze twierdzą , ze to mało toksyczna chemia powodująca niewielką ilość skutków ubocznych. Zazwyczaj przyjmowanie chemii jest związane z powikłaniami po niej, dzieci bardzo często wymiotują gorączkują, nie mają apetytu, nie piją, wówczas leżą w szpitalu przyjmują tzw worki żywieniowe przez kroplówkę, zazwyczaj spada też morfologia, należy wówczas toczyć krew, jest niska płytkowość, dzieciaki mają obniżoną odporność a to z kolei niesie zwiększone ryzyko infekcji górnych dróg oddechowych , zakażenia różnego rodzaju bakteriami, wirusami.. Zobaczymy na ile toksyczność chemii,która nam zaproponowano będzie niewielka, gdyby tak było nie oznaczałoby to długich pobytów na onkologii i osłabieniu kolejnymi lekami, antybiotykami, włączania kolejnego leczenia, które jakby nie patrzeć osłabia i tak już osłabiony chorobą organizm dziecka, nie mówiąc już o kondycji psychicznej dziecka, dla którego sam powrót na onkologię i wszczęcie leczenia to wielki dramat. Usiadłam z Kubą w środe , dzień przed wyjazdem na pierwszą chemię, żeby go przygotowac, kompletnie nie wiedziałam jak zacząć. Powiedziałam synku musimy jechać do CZD Kuba zapytał przepłukać porcik, a ja mówię nie, będziesz brał chemię, ponieważ guz którego masz w główce urósł i musimy się leczyć, Kuba zaczął się złościć, ze nie chce tam jezdzić, nie chce brać chemii, że boi się strzykawek i zastrzyków , że będzie niemiły dla pielegniarek, zaczął na mnie krzyczeć, ze to moja wina, pozniej się obraził i zamknął w pokoju. rano emocje trochę opadły, ale strach został, ciągle pytał czy go nie zostawię tam w szpitalu i czy wrócimy razem do domu, obiecałam mu że go nigdy nie zostawię i że niedługo będzie zdrowy zrobię zatem wszystko, żeby dotrzymać słowa
Pierwszą chemię Kuba zniósł dobrze, raz zwymiotował w dniu chemii, poza tym czuje się dobrze, biega, bawi się, żartuje,nikt nie powiedziałby, ze to ciężko chore dziecko
Chciałam Wam tutaj podziękować za wszystkie malie, jakimi mnie zasypaliście, czasami to jakże ważne słowa otuchy i wsparcia, czasami konkretne informacje z możliwościami leczenia za granicą czy tez innymi możliwościami leczenia. Cieszę się tym bardziej, że to wszystko od ludzi, którzy nas nie znają a życzą jak najlepiej, czasami brakuje mi czasu, żeby personalnie każdemu podziękować, dlatego pragnę Wam wszystkim tu oficjalnie złożyć gorące podziękowanie za troskę, dla tych których znamy osobiście, wirtualnie i tych, których nie znamy wcale, wielki ukłon dla Was wszystkich kochani
Kubuś od 7 lat walczy z guzem mózgu- glejakiem nerwu wzrokowego. We wrześniu 2013 r. nastąpiła wznowa choroby. Możliwości leczenia w Polsce wyczerpały się. Ogromną szansę uratowania naszego dziecka dał nam neurochirurg z Tubingen, który zakwalifikował Kubę do częściowej resekcji guza. Ta szansa kosztuje 38.764 Euro. Prowadzimy najtrudniejszą walkę- walkę o ŻYCIE NASZEGO DZIECKA. Prosimy, pomóżcie nam ją wygrać, bo Kubuś musi żyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz